Monday, April 2, 2007

Teraz rozumiesz, że mówię o pewnym obrazie. To usankcjonowane obrzędem przyglądanie się obliczu tej kobiety uczyło mnie powoli widzieć to, czego tu, na reprodukcjach nie widać i o czym za wiele powiedzieć nie mogę, nie chcę się rozpisywać; nie teraz. Pokrótce – to kwestia rysunku dalszych postaci, o których, znów, trzeba by więcej powiedzieć. Policzmy: ja jestem siódmą, dwa posągi, o których dalej, dziecko i dwie postaci muzykujące w tle. Ona jest siódma. Pamiętaj, że malarz malował na murze, na ścianie ogrodu lub bramy ulicy. Wiele razy zastanawiałem się kim był i dlaczego malował ? dlaczego ikonę. Teraz wiem, że pomylił [ o szczęśliwe przeporządkowanie ! ] dwa porządki: jeden jest niezachwiany a drugi swobodny. Trzeba uważnego namysłu, żeby pomyśleć jak swobodna jest stałość; tak jak nie ma zwątpienia w radości.
Jeśli pomyśleć dobrze o tym jak różne są postaci dziecka i muzykujących od jej postaci, wtedy możemy mówić o tym kim jest, o postaci bodhisattvy – tego, kto zgadza się pozostać i pomagać. To jest dopiero punkt wyjścia, ponieważ nie ma prostego przełożenia pomiędzy językami tradycji i punkt wyjścia, ponieważ nikt nie jest sobą ze względu na siebie. To kim jest, jest tyle ważne od niej, co od tego kto patrzy. Nie umiem wytłumaczyć mojego przekonania o jej zaakceptowaniu siebie. Czy pomaga mi to widzieć ikoniczna forma obrazu ? Wiele lat później mówiono mi o ikonie Andrieja Rublowa, trzy postacie – znajdziesz je w internecie. Wtedy, powoli zacząłem myśleć jaką drogą wędrowało malarstwo, dlaczego pojawiły się uwolnione z kanonu postaci ?

No comments: