Thursday, April 5, 2007

04/06/07 Good Friday, evening


Być może przemienność roli przywraca mi zdziwienie. Być może bez tych zdjęć [o których pisałem »a obok krąży ekscytacja [..] myślę ich żywymi«] nie mógłbym patrzeć na świat, takim jaki jest – z kwiatkami za oknem, z księdzem redaktorem po wielkosobotnią sałatkę w supermarkecie, z »wesołym dniem po dniu« po którym jutro »śniadanie wielkanocne międzynarodowe«, z wszystkością ledwo ogarnięcia, myślą. Wiem, już o czym chcę pisać w poniedziałek. Teraz skończyłem film sprzed tygodnia [tak, to taki film przewinąłem przed oczami z plików w pamięci i wyobraźni, tutaj] oglądać »Trzynaście dni«. Ostatnie słowa scenariusza są ostatnimi do przejścia przez pustynię lodowatych ciał. Wierzę, że oni są, bo ja jestem. Wierzę, że obrazy »demonic mundi« jak nazwałem katalog, w którym ciągle przybywa plików, nie są oddzielone od świata kolorów, śmiechu i prawdy. To przemienność roli obrazu, który odchodzi do archiwum lecz nie do kosza.

No comments: