Thursday, April 5, 2007

04/06/07 Good Friday, afternoon


Nie mogłem oglądać tych zdjęć. Jest chwila – teraz mogę o tym powiedzieć – kiedy doszedłem do granicy »oglądalności« siebie. Bo wszystko na co patrzę, to ja – patrząc widzę siebie, siebie poszukując. Poznanie i doznanie – historia, estetyka, ekscytacja. Myślę, że tak to się właśnie układa: najpierw jest »neutralna« nauka faktów – nic jeszcze nie wiem. Potem jest upodobanie, to jest staranność w posługiawniu nabytą wiedzą i umiejętnościami. Tak rodzi się porządek – potrafię układać klocki. A obok krąży ekscytacja – najpierw jest pogłębioną wiedzą: odkrywaniem ludzi, każdy z wizerunków jest osobą – ż y w ą osobą. Więc patrzę na tych martwych jak na siebie – dlatego myślę ich żywymi. Wydaje mi się, że w ten sposób współodczuwam. Potrzeba jednak dojść do momentu martwej ciszy, do zobaczenia realności ciała. W tych fotografiach nie ma już nic poza spustem migawki. Przestaję wierzyć, że ten kto nacisnął spust jest człowiekiem. Potrzeba wrócić do siebie, do mnie, do człowieka. Poza nim jest histeria lub obojętność. Chcę wierzyć, że tych dwóch, trzech, na zdjęciu powyżej, wróciło do domu. Wiem już, że nie mogę powiedzieć »nieważne w jaki sposób, choćby tylko ostatnią świadomą myślą« – to też ważne i oby tym, co przeżyli dana była taka chwila, ale ja potrzebuję siebie aby iść dalej. Droga się nie skończyła, ścieżka na którą się wchodzi nie kończy się, ponieważ nie jest grą na chwilę.

No comments: